Odnośnie 'przepalania' to uważam, że to największa szkoda jaką można zrobić. Raz, że silnik najbardziej zużywa się przy rozruchu, to jeszcze przy rozruchu w tak niskich temperaturach jest to dodatkowe obciążenie. Dwa, że cierpi na tym też akumulator, bo albo się szybko rozładuje, albo będziemy z nim ganiać do domu i z powrotem. Trzy, że to w ogóle nie ma sensu o ile nie damy się autu zupełnie nagrzać. A to trwa. W przypadku samego uruchomienia na luzie nawet kilkanaście minut, gdzie podczas jazdy wystarczy tylko kilka minut. I to tylko silnik, a warto byłoby skorzystać i ogrzać też wnętrze, uchylić szybki żeby wilgoć wyparowała itp.
W skrócie – samochód stojący przez miesiąc czy nawet dłużej (o ile jest zatankowany i ma naładowany aku) powinien odpalić bez problemu i z mniejszą szkoda dla podzespołów.
Inna kwestia to podrdzewiałe elementy układu hamulcowego. Opady śniegu i sól mogą spowodować zardzewienie tarcz, a przy dłuższym czasie unieruchomienie zacisków.
Więc dla mnie jedynym rozsądnym wyjściem jest raz na tydzień zabranie auta na dłuższą przejażdżkę. Najlepiej wybrać się na zakupy do centrum handlowego z podziemnym garażem. Auto nagrzeje się podczas drogi i postoi kilka godzin w cieplejszym miejscu, a my zrobimy zakupy na tydzień
