Panowie, chyba zostanę kawalerem z odzysku!!!
Napisane: 25 maja 2004, 09:45
Nie wiem dlaczego, ale wczoraj coś się zawaliło w moim małżeństwie!
Zaczęło się od a o mało się nie skończyło na
Kudre, czy ja za dużo od niej wymagam, zarabiam 2x więcej niż oboje teściowie razem wzięci, nie włóczę się po nocach, nie przychodze naprany, jeśli coś potrzebuje to mówi i ma (no w granicach rozsądku), żeby na więcej starczało robię hałtury po godzinach, opiekuję się dzieckiem (zawsze po robocie przewijałem, kompałem, karmiłem, chodziłem na spacery, itd)
Ona nie pracuje, coś tam sobie studiuje zaocznie, siedzi w domu przed TV z durnymi serialami, albo na idiotycznym czacie w necie i chyba jej się zwoje poprostowały, albo móżg zlasował od tych mądrości.
Przychodzę wczoraj po bardzo ciężkim dniu (pracuję umysłowo nie fizycznie) głodny jak pies, wchodze do domu a ona: "Obiadu nie ma"; ja: "OK"; poszedłem do kuchni, a tu 3 letni synek pcha się do lodówki i prosi "Daj jeść!"; trząsnęło mnie ze złości, ale nic – zrobiłem na szybko jajecznicę na cebuli z 6 jaj; syn zjadł ponad połowę – myślę: "Cholera od rana nie jadł czy co??!!" Nerwy mnie zaczęły targać, ale nic – twardy jestem (może ma trudny okres, albo co). Włączyłem gierkę na telefonie i bawię się z synem, ona w necie na czacie – OK; nagle odwraca się i pyta: "A gdzie obiad dla mnie??" Targnęło nmie znowu, ale myślę sobie: "Dam radę, jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem, najważniejsze jest dobro dziecka!!" nic się nie odezwałem. Ona znowu – ja nic (bo nie mogłem spokojnie słowa powiedzieć, a nie chciałem strasować dziecka.
Nagle ona podchodzi i zaczyna nie szarpać i wykrzykiwać: "O co mi chodzi??" Cholera coś we mnie pękło, opier.... babę na czym świat stoi, wywaliłem jej całe lenistwo i niechlujstwo. Syn się popłakał, więc się pohamowałem. Ale ona dostała jakiejś furii (chyba za duzo kawy się napiła, bo jej tydzień temu kupiłem express ciśnieniowy o jakim marzyła) i zaczęła do mnie z pięściami – myslę sobie: "przecież kobiety nie pobiję, bo zrobi obdukcję i będzie na mnie" złapałem ją za ręce i gardło, poszarpała się trochę, syn zaczął mnie bić piąstkami żebym puścił mamę, jak sie poryczała, to ją puściłem. Powiedziała, że mnie zostawi, ja że jakoś przeżyję, wzięła słychawkę i zaczęła dzwonic do teściów, żeby po nia przyjechali, ale teściowie jakoś chyba nie byli skorzy, bo się rozłączyła i siedziała na kanapie płacząc wniebogłosy. Potem jej przeszło ja się zaczął jej ulubiony sarial: "M jak miłość"
Ja chyba jestem jakiś że się dałam tak wkręcić ale cóż.....
Zaczęło się od a o mało się nie skończyło na
Kudre, czy ja za dużo od niej wymagam, zarabiam 2x więcej niż oboje teściowie razem wzięci, nie włóczę się po nocach, nie przychodze naprany, jeśli coś potrzebuje to mówi i ma (no w granicach rozsądku), żeby na więcej starczało robię hałtury po godzinach, opiekuję się dzieckiem (zawsze po robocie przewijałem, kompałem, karmiłem, chodziłem na spacery, itd)
Ona nie pracuje, coś tam sobie studiuje zaocznie, siedzi w domu przed TV z durnymi serialami, albo na idiotycznym czacie w necie i chyba jej się zwoje poprostowały, albo móżg zlasował od tych mądrości.
Przychodzę wczoraj po bardzo ciężkim dniu (pracuję umysłowo nie fizycznie) głodny jak pies, wchodze do domu a ona: "Obiadu nie ma"; ja: "OK"; poszedłem do kuchni, a tu 3 letni synek pcha się do lodówki i prosi "Daj jeść!"; trząsnęło mnie ze złości, ale nic – zrobiłem na szybko jajecznicę na cebuli z 6 jaj; syn zjadł ponad połowę – myślę: "Cholera od rana nie jadł czy co??!!" Nerwy mnie zaczęły targać, ale nic – twardy jestem (może ma trudny okres, albo co). Włączyłem gierkę na telefonie i bawię się z synem, ona w necie na czacie – OK; nagle odwraca się i pyta: "A gdzie obiad dla mnie??" Targnęło nmie znowu, ale myślę sobie: "Dam radę, jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem, najważniejsze jest dobro dziecka!!" nic się nie odezwałem. Ona znowu – ja nic (bo nie mogłem spokojnie słowa powiedzieć, a nie chciałem strasować dziecka.
Nagle ona podchodzi i zaczyna nie szarpać i wykrzykiwać: "O co mi chodzi??" Cholera coś we mnie pękło, opier.... babę na czym świat stoi, wywaliłem jej całe lenistwo i niechlujstwo. Syn się popłakał, więc się pohamowałem. Ale ona dostała jakiejś furii (chyba za duzo kawy się napiła, bo jej tydzień temu kupiłem express ciśnieniowy o jakim marzyła) i zaczęła do mnie z pięściami – myslę sobie: "przecież kobiety nie pobiję, bo zrobi obdukcję i będzie na mnie" złapałem ją za ręce i gardło, poszarpała się trochę, syn zaczął mnie bić piąstkami żebym puścił mamę, jak sie poryczała, to ją puściłem. Powiedziała, że mnie zostawi, ja że jakoś przeżyję, wzięła słychawkę i zaczęła dzwonic do teściów, żeby po nia przyjechali, ale teściowie jakoś chyba nie byli skorzy, bo się rozłączyła i siedziała na kanapie płacząc wniebogłosy. Potem jej przeszło ja się zaczął jej ulubiony sarial: "M jak miłość"
Ja chyba jestem jakiś że się dałam tak wkręcić ale cóż.....