SCADA napisał(a):@Child, nawet, gdybyś osiągnął na i-stop’ie oszczędności rzędu 1%, to wydaje mi się, że są one niewspółmiernie małe w stosunku do ewentualnych strat związanych z jego działaniem.
Zgadzam się. Chociaż przyznam, że to miłe uczucie, kiedy samochód na światłach sobie gaśnie zamiast bulgotać
child napisał(a):Dodatkowo zauważyłem, że sposób jazdy ludzi bez i-stopu pozostaje w konflikcie z naszym – ja przy dojeżdżaniu do świateł chcę jak najszybciej dojechać i stanąć, a człowiek przede mną wlecze się żółwim tempem w (płonnej) nadziei, że zanim dojedzie, poprzedni samochód ruszy.
Widać, że nie rozumiesz idei eco-drivingu…
Tak, nie rozumiem, przyznaję się
Czy ktoś, kto widząc z daleka czerwone światło, zmniejszy prędkość, by dojechać do skrzyżowania, kiedy będzie już zielone, zużyje więcej, czy mniej paliwa od kogoś, kto jeździ tak, jak to opisałeś?
A gdzie ja pisałem o kimś, kto zwalnia, żeby dojechać już na zielonym? W mojej wypowiedzi kluczowe jest słowo "płonnej". Ale nawet w sytuacji, gdy ktoś rzeczywiście ma szanse załapać się od razu na zielone – ja rozumiem sytuację, gdy jedzie sobie sam, natomiast przy sznurze samochodów pozostali muszą się dostosować prędkościowo do "ekodrivera", co już ani proste, ani ekologiczne nie jest.
To jest zresztą dla mnie podstawowy problem z ekodrivingiem – nie bardzo się skaluje przy wzroście natężenia ruchu, a jego wyznawcy mają to (i innych kierowców) w
A w sytuacji, o której pisałem, chodzi o wybór – podjeżdżać powoli i zatrzymać się na kilka sekund, czy podjechać szybciej, zahamować nieco dynamiczniej i zatrzymać się na kilkanaście (z włączeniem i-stop).
Weź też pod uwagę zużycie hamulców, ewentualnie opon i układu napędowego (sprzęgło i skrzynia biegów). Kto będzie lepszy – facet, który się toczy i ewentualnie zredukował do „trójki”, czy Ty, który mimo, że szybciej dojedziesz, to na miejscu naciśniesz sprzęgło, zahamujesz, wyłączysz silnik, potem sprzęgło, gaz i tak dalej aż do czwartego, bądź piątego biegu?
Jako że całkiem zręcznie zarysowałeś prawdziwą apokalipsę (chociaż zignorowałeś takie kluczowe czynniki jak: zwiększony stres przy hamowaniu, zatruwanie środowiska, ryzyko stłuczki i parę innych) jest mi bardzo przykro, że muszę cię rozczarować – nie mówisz o takiej sytuacji, o jakiej ja od początku pisałem. Bo w twojej sytuacji jak najbardziej zgadzam się z tobą (poza katastroficznymi wizjami zużycia opon i hamulców
)
Widzę, że niektórzy nadal nie rozumieją tego, że takie rzeczy, jak Start-Stop, czy i-stop są po to, żeby samochody były bardziej „eko”, a więc „trendy”. Nie wiem, czy producenci są pod jakąś presją pseudo-ekologów, czy coś w tym rodzaju, ale gdyby tak nie było, to raczej nikt by nie sobie tym nie zawracał głowy, a jeżeli już, to byłaby możliwość wyłączenia tych systemów przez użytkownika raz na zawsze.
Nie wiem, o jakich "niektórych" mówisz, bo ja wychodzę z takiego założenia – skoro coś mi ktoś władował do samochodu, to pewnie ma to jakiś sens. Jeżdzę i używam, sprawdzając skutki. Jeśli się okazuje, że straty są większe od zysków, to przestaję używać. Oczywiście można również ex cathedra wygłosić teorię o porąbanych ekologach itd, ale ja jednak preferuję uzasadnienie eksperymentalne.
@Child, w razie, gdybyś po raz kolejny uznał, że czepiam się Twoich postów, informuję, że wcale tak nie jest – po prostu czasem się czymś nie zgadzam i tyle, a że akurat czasem trafia na Ciebie, to nic na to nie poradzę...
Ależ skądże – jak najbardziej cenię dyskusję z wyraźnie oddzielonymi punktami widzenia (chociaż tutaj raczej chyba poszło o niezrozumienie opisywanej sytuacji). Poklepywać się po plecach to mogę z kolegami na imprezie