Moja mini mini fotorelacja z naprawy maski mojej madzi.
Wszytko po wakacyjnych wichurach – wracjąc od panny trafiłem niespodziewanie w młyn.
Konar z drzewa spadł mi na maskę przy okazji połamał podkładkę pod tabl. rej.
Depnąłem po heblach i na szczęście nic więcej się nie stało.
Nie widząc prawie nic oprócz kurzu, ostrego wiatru i w oddali wielki lej idący w moją stronę udało mi się zawrócić i ile fabryka dała depnąć i uciec do ukochanej.
Ufff, ale wracając do tematu:
Do naprawy potrzebny Ding King, trochę czasu i zapału..
I tak:
1. Oczyszczamy miejsce.
2. Ustawiamy światło na wgniecenie.
3. Bierzemy pistolet wkładamy tubkę kleju kładziemy maszynerię i włączamy do prądu na dobre 5-6 min.
4. Bierzemy podstawkę przymierzamy (bez grzybka) tak aby się ułożyła ona idelnie na wypukłości maski, celujemy światłem (bez grzybka) mniej-wiecej w środek wgniecenia.
5. Potem nie ma problemu z ustawieniem podstawki w ostatniej chwili.
6. Wybieramy grzybek pod wgniecenie (są 2 w zestawie).
7. Kiedy minie 5-6 min możemy odłączyć pistolet z klejem lub jak ktoś chce podlecieć z wcześniej podłączynym przedłużaczem do bryki
8. Wtedy to nakładamy podstawke na grzybka i nakręcamy nakrętkę dociskając całą podstawkę nakręcamy aż nam odskoczy całość i zrobi się wcześniejsze wgniecione miejsce wypukłe.
Powtarzamy czynność aż do skutku (mi zajeło 30 min
Resztki kleju na lakierze lub na grzybku zmywamy spirytusem. Resztę redukujemy gumowym młotkiem samym lub z pobijakiem.
A oto efekt, sukces połowiczny – lekkie ślady są..
DING KING działa bardziej na większe wgniecenia karoseri.
Podobnie jak sposobem [Termoszok] nagrzewając blachę suszarką ale nie przesadzając. Potem wgniecenie spryskujemy zamrażaczem dookoła i pod wpływem zimna wgniot odskakuje..
Jakby coś sorki za błedy i byki, skończyłem opisik o 4 rano także zmęczenie po całym dniu daje się we znaki...
EDIT by Marek: Przeniosłem fotki na serwer MS