Megane Renaultsport 225 Trophy #145/500
Jasne, ale w tym dzikim rozmiarze nie masz wyboru praktycznie, tylko Michelin i Continental i 2300 za komplet. 20' do dużego Suva w porządku, ale do Scenica? No bez jaj.
Pobieżna aktualizacja stanu:
Mniej więcej rok temu gwałtownie naszło mnie, żeby samochodu się pozbyć, bo nie jest to auto na dojazdy do biura – przynajmniej w moim przypadku. Coś niedobrego się ze mną dzieje, kiedy do niego wsiadam. Mam nieodparte wrażenie, że muszę się ze wszystkimi ścigać, pedały wciskać tylko do oporu, a każdy zakręt "brać" na granicy przyczepności. Przychodzi jednak taki moment, kiedy pojawiają się refleksje nad rodziną, odpowiedzialnością za siebie i innych, stawkami mandatów, a samochód w rodzaju RS-a w takim przewartościowaniu nie pomaga. Przemyśleń z tego powodu miałem sporo, aż w końcu od nich osiwiałem, a samochód trafił w kąt podwórka.
Na początku września trochę mi przeszło (choć włosy nie odrosły) i próbowałem coś przy samochodzie zrobić – umyłem, odkurzyłem, napompowałem koła, usunąłem drobne usterki w rodzaju zalanych cewek, sparciałej odmy i złamanej linki fotela pasażera:
Intensywne ulewy pod koniec lata i złośliwość rzeczy martwych unieruchomiły jednak samochód kilka dni później na dobre. Przez zapchane odpływy podszybia doszło do zalania wnętrza, modułu klimatyzacji i komputera BCM, a chwilę później padł wysprzęglik... Stało się to dokładnie na tym samym przejeździe kolejowym, na którym kilka lat wcześniej posłuszeństwa odmówił Rx – z dokładnie tego samego powodu (!). Zrezygnowany, z rozpędu dotoczyłem się pod drzwi garażu, gdzie auto bez działającego sprzęgła zgasło i już tam pozostało na następne pół roku...
Kiedy w styczniu zajrzałem do środka, mina mi zrzedła. Popełniłem najgorszą – w już dość długiej historii mojego życia – zbrodnię przeciwko motoryzacji. Samochód z mokrym środkiem, zamknięty i pozostawiony sam sobie na kilka miesięcy, zmienił się w inkubator pieczarek, lodowych stalagmitów zwisających z sufitu i stalaktytów na desce rozdzielczej. Pasy bezpieczeństwa obrosły futrem, a pod wykładziną tkwiła kilkunastokilogramowa warstwa lodu. Skóra (tam gdzie była prawdziwa) spuchła do tego stopnia, że nie można było wcisnąć klaksonu w kierownicy, a obszycie gałki zmiany biegów po prostu się rozeszło. Nie mam zdjęć tego obrazu nędzy i rozpaczy – po otwarciu drzwi i zorientowaniu się w sytuacji ledwo ustałem na nogach. Zamiast o fotodokumentowaniu sytuacji myślałem raczej o seppuku. Kilka zdjęć zrobiłem już później, podczas próby posprzątania tego śmietnika:
Jak widać, podłoga, na której dwa lata wcześniej nie było śladu słusznego wieku auta, niemal cała pokryła się korozją, a gąbki wygłuszenia czarnym grzybem. Dość wolno, jakby dostojnie, przeszło mi wtedy przez myśl, żeby unieruchomiony samochód i będący w takim stanie po prostu zezłomować...
Przez kilka dni siłowałem się z rozsądkiem, obliczając koszt lawety na szrot, gdy nagle na aukcji pojawiło się to:
Trzy sekundy wystarczyły, żeby odebrało mi rozum. Podjąłem się bratobójczej – wśród fanów francuskiej motoryzacji – licytacji...
...to be continued.
Mniej więcej rok temu gwałtownie naszło mnie, żeby samochodu się pozbyć, bo nie jest to auto na dojazdy do biura – przynajmniej w moim przypadku. Coś niedobrego się ze mną dzieje, kiedy do niego wsiadam. Mam nieodparte wrażenie, że muszę się ze wszystkimi ścigać, pedały wciskać tylko do oporu, a każdy zakręt "brać" na granicy przyczepności. Przychodzi jednak taki moment, kiedy pojawiają się refleksje nad rodziną, odpowiedzialnością za siebie i innych, stawkami mandatów, a samochód w rodzaju RS-a w takim przewartościowaniu nie pomaga. Przemyśleń z tego powodu miałem sporo, aż w końcu od nich osiwiałem, a samochód trafił w kąt podwórka.
Na początku września trochę mi przeszło (choć włosy nie odrosły) i próbowałem coś przy samochodzie zrobić – umyłem, odkurzyłem, napompowałem koła, usunąłem drobne usterki w rodzaju zalanych cewek, sparciałej odmy i złamanej linki fotela pasażera:
Intensywne ulewy pod koniec lata i złośliwość rzeczy martwych unieruchomiły jednak samochód kilka dni później na dobre. Przez zapchane odpływy podszybia doszło do zalania wnętrza, modułu klimatyzacji i komputera BCM, a chwilę później padł wysprzęglik... Stało się to dokładnie na tym samym przejeździe kolejowym, na którym kilka lat wcześniej posłuszeństwa odmówił Rx – z dokładnie tego samego powodu (!). Zrezygnowany, z rozpędu dotoczyłem się pod drzwi garażu, gdzie auto bez działającego sprzęgła zgasło i już tam pozostało na następne pół roku...
Kiedy w styczniu zajrzałem do środka, mina mi zrzedła. Popełniłem najgorszą – w już dość długiej historii mojego życia – zbrodnię przeciwko motoryzacji. Samochód z mokrym środkiem, zamknięty i pozostawiony sam sobie na kilka miesięcy, zmienił się w inkubator pieczarek, lodowych stalagmitów zwisających z sufitu i stalaktytów na desce rozdzielczej. Pasy bezpieczeństwa obrosły futrem, a pod wykładziną tkwiła kilkunastokilogramowa warstwa lodu. Skóra (tam gdzie była prawdziwa) spuchła do tego stopnia, że nie można było wcisnąć klaksonu w kierownicy, a obszycie gałki zmiany biegów po prostu się rozeszło. Nie mam zdjęć tego obrazu nędzy i rozpaczy – po otwarciu drzwi i zorientowaniu się w sytuacji ledwo ustałem na nogach. Zamiast o fotodokumentowaniu sytuacji myślałem raczej o seppuku. Kilka zdjęć zrobiłem już później, podczas próby posprzątania tego śmietnika:
Jak widać, podłoga, na której dwa lata wcześniej nie było śladu słusznego wieku auta, niemal cała pokryła się korozją, a gąbki wygłuszenia czarnym grzybem. Dość wolno, jakby dostojnie, przeszło mi wtedy przez myśl, żeby unieruchomiony samochód i będący w takim stanie po prostu zezłomować...
Przez kilka dni siłowałem się z rozsądkiem, obliczając koszt lawety na szrot, gdy nagle na aukcji pojawiło się to:
Trzy sekundy wystarczyły, żeby odebrało mi rozum. Podjąłem się bratobójczej – wśród fanów francuskiej motoryzacji – licytacji...
...to be continued.
the right man in the wrong place...
Paweł napisał(a):Intensywne ulewy pod koniec lata i złośliwość rzeczy martwych unieruchomiły jednak samochód kilka dni później na dobre. Przez zapchane odpływy podszybia doszło do zalania wnętrza, modułu klimatyzacji i komputera BCM, a chwilę później padł wysprzęglik...
jak ja się cieszę, że u mnie w megance ta woda w takim razie zamarzła i tylko unieruchomiła wycieraczki
Paweł napisał(a):myślałem raczej o seppuku
A jednak, w końcu po kilkuletniej przerwie pojawił się w Twoim życiu jakiś japoński motyw!
Najpierw pożar, potem powódź. Może zamiast typowego ubezpieczenia komunikacyjnego warto zainwestować w polisę od klęsk żywiołowych?
Mimo wszystko, historia może jeszcze mieć pozytywny finał...
-
z kropką nad z
- Od: 4 sty 2010, 22:12
- Posty: 3195 (146/240)
- Skąd: Bydgoszcz
- Auto: Jest: MX-5 NC 2.5 + M5 CR
Było: MX-3 B6-D, 626 GF FS, 6 GY L3, Lancer CX_3A, 323F BA Z5, Maxima A32 VQ30, Logo, Ave T22 2.0
Mniej więcej rok temu gwałtownie naszło mnie, żeby samochodu się pozbyć, bo nie jest to auto na dojazdy do biura – przynajmniej w moim przypadku. Coś niedobrego się ze mną dzieje, kiedy do niego wsiadam. Mam nieodparte wrażenie, że muszę się ze wszystkimi ścigać, pedały wciskać tylko do oporu, a każdy zakręt "brać" na granicy przyczepności. Przychodzi jednak taki moment, kiedy pojawiają się refleksje nad rodziną, odpowiedzialnością za siebie i innych, stawkami mandatów, a samochód w rodzaju RS-a w takim przewartościowaniu nie pomaga. Przemyśleń z tego powodu miałem sporo, aż w końcu od nich osiwiałem, a samochód trafił w kąt podwórka.
rozbawiles mnie z rana.
humor dopisuje wiec jest dobrze.
chcesz myslec o zonie zaproponuj jej pieczarki. na pewno sie ucieszy. samochod posluzy nie tylko tobie i rozterki znikna.
Jak mi ten samochód podnosi adrenalinę. Wy też się trzęsiecie jak wychodzicie z auta? Bo mnie drżą ręce i cały jakiś roztrzęsiony.
https://www.mazdaspeed.pl/forum/viewtop ... 0&t=115720
http://www.youtube.com/watch?v=ZhyGC3jS ... r_embedded
https://www.youtube.com/watch?v=jj-Hbid ... iwowarczyk
https://www.mazdaspeed.pl/forum/viewtop ... 0&t=115720
http://www.youtube.com/watch?v=ZhyGC3jS ... r_embedded
https://www.youtube.com/watch?v=jj-Hbid ... iwowarczyk
Bo_Lo napisał(a):będzie wydmuszka
Sort of. Po aproksymacji wszystkich możliwych scenariuszy wyszło, że z tego może powstać już wyłącznie samochód do okazjonalnej zabawy. Żałuję, że nie jest jest to MX-5 lub RX-8, ale biorąc pod uwagę unieruchomiony stan, raczej nie miałem szans na taką zamianę.
Wracając jednak do licytacji... Rozemocjonowany kliknąłem "kup teraz" i lżejszy o piętnaście złotych z przesyłką, przystąpiłem z początkiem marca do realizacji bliżej nieokreślonego planu...
Najpierw próbowałem naprawić telewizor, ale nic z tego nie wyszło...
Może ktoś mógłby mi coś doradzić? Plazma dawnej firmy GoldStar – na jasnym tle migają poobrazy. Podobno to kwestia zimnych lutów cewek, ale w moim przypadku ta diagnoza okazała się nietrafiona.
Potem oddałem kierownicę, mieszek i spuchniętą gałkę zmiany biegów do obszycia:
Chciałem oczywiście Alcantarę™, ale pobliski zakład miał w ofercie sztuczną tkaninę. Różnica w cenie, jak i prawdopodobieństwo, że za jakiś czas pozwolę im ponownie zapleśnieć, przekonały mnie do skorzystania z propozycji tapicera. Wykonanie całości kosztowało mnie 230 zł i myślę, że efekt jest więcej niż zadowalający. Co prawda, to pseudozamszowe wykończenie nie jest tak przyczepne jak zamsz, ale w rękawiczkach powinno sobie całkiem dobrze dawać radę. Duży plus za wyszycie "celownika" nicią – mało kto się tego podejmuje, a moim zdaniem wygląda to dużo lepiej niż wstawka z innego materiału.
P.S. Wylicytowana w emocjach zaślepka zastąpi zmieniarkę w desce rozdzielczej – zapewne pochodzi z jakiegoś "golasa", ale ja wierzę, że wyjęto ją z wersji R26.R ;).
the right man in the wrong place...
Wszystko spoko, ale moja wyobraźnia nie ogarnia jak można przez kilka miesięcy nie zajrzeć do samochodu, który stoi pod domem Musiałeś mieć focha na renówkę jeszcze większego niż to reno miało podczas awarii
Jestem ciekaw finału Obawiam się jednak, że skoro miałeś problem z tym samochodem jak był cywilny i nie bardzo wiedziałeś czy go wciąż chcesz, to teraz będzie tylko gorzej Mimo wszystko rozumiem Cię. Czasami rozważam sprzedaż foki i zamianę na coś dla dziadków, jak np popularne tutaj GS450h Takie pomysły mam głównie w weekend jak foka stoi w garażu i czeka do poniedziałku. Po weekendzie wsiadam, słyszę ten cudny dźwięk 5 cylidrów i mi przechodzą głupie pomysły zamiany. Czego i Tobie życzę
Jestem ciekaw finału Obawiam się jednak, że skoro miałeś problem z tym samochodem jak był cywilny i nie bardzo wiedziałeś czy go wciąż chcesz, to teraz będzie tylko gorzej Mimo wszystko rozumiem Cię. Czasami rozważam sprzedaż foki i zamianę na coś dla dziadków, jak np popularne tutaj GS450h Takie pomysły mam głównie w weekend jak foka stoi w garażu i czeka do poniedziałku. Po weekendzie wsiadam, słyszę ten cudny dźwięk 5 cylidrów i mi przechodzą głupie pomysły zamiany. Czego i Tobie życzę
Każdemu życzę aby pod domem stał GS, foka i co tam jeszcze by chciał, aby można było jechać tym na co ma się ochotę
–=[SzkodniK]=– –=[506112282]=– –=[790525980]=– –=[szkodnikbyd@gmail.com]=–
loockas napisał(a):Wszystko spoko, ale moja wyobraźnia nie ogarnia jak można przez kilka miesięcy nie zajrzeć do samochodu, który stoi pod domem Musiałeś mieć focha na renówkę jeszcze większego niż to reno miało podczas awarii
do tego był zalany a szła zima... Powodzenia w ratowaniu auta choć nie będzie łatwo.
Niestety, spieprzyłem sprawę zostawiając samochód w takim stanie na kilka miesięcy i to jeszcze w okresie jesienno-zimowym. Sytuacja jest nie do odratowania – może jakiś handlarz mirek z karcherem i plakiem dałby radę, ale w moich standardach zostało już tylko miejsce na Wrak Race :( :). Z drugiej strony powiadają, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło...
Moje nowe zabawki:
Sprzęgło i docisk OEM z R26.R:
Warto zauważyć (jeśli ktoś, kiedyś, gdzieś i może miałby Renault), że do tej łamiącej rekordy na Nuerburgringu wyścigówki wzięto je wprost z wersji 1.9 dCi ;).
W tym konkretnym zestawie rurka wysprzęglika jest wykonana z metalu. Oryginał, który u mnie poległ, jest plastikowy. Wierząc w jej wytrzymałość, pompki przy pedale (też plastikowej) nie wymieniam, a krążą plotki, że to ona jest przyczyną rozsadzania wysprzęglika. Widziałem na forach kilka wątków, w których ludziom siłowniki strzelały zaraz po wymianie i _podobno_ powodem była właśnie pompka (!?). Czy to w ogóle jest możliwe?
Co prawda nie musiałem, ale skoro trzeba zrzucić skrzynię, zdecydowałem się dołożyć dwumasowe koło zamachowe w wykonaniu dla ubogich, od TTV Racing:
Trik z oszczędnością polega na tym, że nie wsadzili do pudełka drugiej masy i zamiast tego mamy element z jednego kawałka metalu. Na wszelki wypadek napisali dla Polaków, że koło jest lite:
Różne opinie chodzą o takich oszczędnościach – w zestawie z fabryczną i sztywną tarczą sprzęgła. Ryzyk-fizyk. Jedni twierdzą, że pali się check engine, pękają wały i wysypują się skrzynie, drudzy jeżdżą – nawet z podniesioną mocą. Komfort na pewno nieco spada, ale podobno poprawia się reakcja na otwarcie i zamknięcie przepustnicy... Megane jednak ma program, który nie pozwala gwałtownie odjąć gazu na niskich biegach, więc na wiele to się nie przyda. Swoją drogą, chciałbym ten amerykański ficzer usunąć, ale podobno nie ma takiej możliwości – a słynne Cup'owe ESP tego nie odłącza.
Początkowo samochód miałem wstawić "na odratowanie" do ASO w Józefowie, w którym ostatnio serwisuję obydwie "renówki", ale oczekiwanie na części z UK, komplikacje logistyczne i niewiadoma na ile auto zajmie podnośnik, przekonały mnie do taplania się w błocie przed domem.
Sekundy przed przywdzianiem rynsztunku (plus wykorzystana okazja dodania kolejnej zabawki do kolekcji :)):
A tutaj już samochód na podnośniku czterokolumnowym własnej konstrukcji:
Pomysł wydawał się genialny, ale później zorientowałem się, że nie dostanę się w ten sposób do skrzyni. Przed zmierzchem jakoś z tego wybrnąłem. Przy okazji nikomu nie życzę, żeby musiał w takich warunkach grzebać przy samochodzie :(.
BTW: Mini kluczyk bez większego wysiłku dał radę odkręcić nakrętkę półosi:
...ale poległ na jednej z nakrętek końcówki drążka kierowniczego. Nakrętka stanęła tuż pod koniec gwintu sworznia i teraz zostaje już tylko jej wycięcie albo łamak nakrętek (ale jeszcze takiego nie posiadam).
cdn.
Moje nowe zabawki:
Sprzęgło i docisk OEM z R26.R:
Warto zauważyć (jeśli ktoś, kiedyś, gdzieś i może miałby Renault), że do tej łamiącej rekordy na Nuerburgringu wyścigówki wzięto je wprost z wersji 1.9 dCi ;).
W tym konkretnym zestawie rurka wysprzęglika jest wykonana z metalu. Oryginał, który u mnie poległ, jest plastikowy. Wierząc w jej wytrzymałość, pompki przy pedale (też plastikowej) nie wymieniam, a krążą plotki, że to ona jest przyczyną rozsadzania wysprzęglika. Widziałem na forach kilka wątków, w których ludziom siłowniki strzelały zaraz po wymianie i _podobno_ powodem była właśnie pompka (!?). Czy to w ogóle jest możliwe?
Co prawda nie musiałem, ale skoro trzeba zrzucić skrzynię, zdecydowałem się dołożyć dwumasowe koło zamachowe w wykonaniu dla ubogich, od TTV Racing:
Trik z oszczędnością polega na tym, że nie wsadzili do pudełka drugiej masy i zamiast tego mamy element z jednego kawałka metalu. Na wszelki wypadek napisali dla Polaków, że koło jest lite:
Różne opinie chodzą o takich oszczędnościach – w zestawie z fabryczną i sztywną tarczą sprzęgła. Ryzyk-fizyk. Jedni twierdzą, że pali się check engine, pękają wały i wysypują się skrzynie, drudzy jeżdżą – nawet z podniesioną mocą. Komfort na pewno nieco spada, ale podobno poprawia się reakcja na otwarcie i zamknięcie przepustnicy... Megane jednak ma program, który nie pozwala gwałtownie odjąć gazu na niskich biegach, więc na wiele to się nie przyda. Swoją drogą, chciałbym ten amerykański ficzer usunąć, ale podobno nie ma takiej możliwości – a słynne Cup'owe ESP tego nie odłącza.
Początkowo samochód miałem wstawić "na odratowanie" do ASO w Józefowie, w którym ostatnio serwisuję obydwie "renówki", ale oczekiwanie na części z UK, komplikacje logistyczne i niewiadoma na ile auto zajmie podnośnik, przekonały mnie do taplania się w błocie przed domem.
Sekundy przed przywdzianiem rynsztunku (plus wykorzystana okazja dodania kolejnej zabawki do kolekcji :)):
A tutaj już samochód na podnośniku czterokolumnowym własnej konstrukcji:
Pomysł wydawał się genialny, ale później zorientowałem się, że nie dostanę się w ten sposób do skrzyni. Przed zmierzchem jakoś z tego wybrnąłem. Przy okazji nikomu nie życzę, żeby musiał w takich warunkach grzebać przy samochodzie :(.
BTW: Mini kluczyk bez większego wysiłku dał radę odkręcić nakrętkę półosi:
...ale poległ na jednej z nakrętek końcówki drążka kierowniczego. Nakrętka stanęła tuż pod koniec gwintu sworznia i teraz zostaje już tylko jej wycięcie albo łamak nakrętek (ale jeszcze takiego nie posiadam).
cdn.
the right man in the wrong place...
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości