Ociepliło się i dzień stał się dłuższy, dlatego wreszcie mogłem powrócić do tematów, które odkładałem przez całą zimę. Powoli reaktywuję projekt car-audio, ale na pierwszy ogień poszła wymiana przepalonej jesienią żarówki pozycyjnej. Na przekór inżynierom Renault wymieniłem ją... i to bez demontowania zderzaka. Wystarczyło zdjąć koło, wlew płynu do spryskiwaczy, odpowietrzenie układu chłodzenia, spróbować kilkanaście razy i jakoś poszło – obydwie żaróweczki wymienione i nie zajęło to więcej niż dwie godziny! Moja duma promienieje – gorzej niestety z ręką, którą musiałem zszyć w szpitalu. Zdjęć niestety nie mam, bo obiektyw zalały tryskająca krew i szewska pasja...
Wracając od tematów inżynierii francuskiej na ziemię, zrobiłem jak powiedziałem i zainwestowałem w komplet chińskich opon. Wybrałem możliwie najtańsze, starając się wyłuskać te, które na zdjęciach jeszcze przypominały koło. Po tygodniu paczka dotarła – chyba więc od razu po moim zleceniu rozpoczęto mielenie klapek adibasa, żeby z produkcją zdążyć na czas:
Zdecydowałem się na produkt "Atlas Sport Green 235/40R18 95W XL". Komplet wyceniono na 1000 zł. Według mojej obecnej – mam nadzieję nie najgorszej – sytuacji, jest to mniej więcej tyle, ile powinny kosztować opony, które starczą mi mniej więcej na sezon. Tutaj dygresja – najchętniej wybrałbym produkt europejski (bo rodzimych chyba już nie ma) i przekazał pieniądze bliższej mi cywilizacji, ale jeśli europejski producent myśli, że z tego tytułu może relatywnie zwiększyć cenę trzykrotnie, to niestety, ale niech na moje poparcie nie liczy.
![IMG_7077.jpg (198.74 KiB) Przeglądane 5129 razy IMG_7077.jpg](./download/file.php?id=65390&t=1)
![IMG_7078.jpg (154.84 KiB) Przeglądane 5129 razy IMG_7078.jpg](./download/file.php?id=65389&t=1)
Tylko dzięki temu, że do tej pory jeździłem również na "chińczykach" (odziedziczonych wraz z samochodem) i którymi, uwzględniając testy w niemieckiej prasie, byłem pozytywnie zaskoczony – mój strach przed odebraniem przesyłki ograniczył się do ciekawości. Chińskie opony wyglądają i pachną jak opony, w dotyku przypominają również opony, wszystkie ważą dokładnie 10,61 kg i nic, przynajmniej po analizie optycznej, nie można im zarzucić. Przyznaję jednak, że np. Nokiany zLine – dzięki polerowanym rowkom – prezentowały się w chwili odbierania od kuriera lepiej.
Opony są asymetryczne, bez określonej kierunkowości. Zewnętrzna ich część jest płytko ponacinana – bez wyraźnego podziału rzeźby bieżnika na "oddzielne" klocki – i z węższym rowkiem obwodowym. Oczywiście daleko jej do semislicka, ale być może będzie to sprzyjało prowadzeniu w zakrętach i ograniczy uszkodzenia podczas zabaw na lotniskach. Trochę martwi mnie jednak spory udział rowków w przekroju bieżnika i tym samym mniej gumy na styku z asfaltem. Mam wrażenie, że w tańszych oponach szersze rozmiary w wyniku cięcia kosztów powstają przez zwiększanie przestrzeni odprowadzających wodę. Na pewno ogranicza to aquaplaning, ale nie na tym najbardziej mi zależy.
![IMG_7085.jpg (160.76 KiB) Przeglądane 5129 razy IMG_7085.jpg](./download/file.php?id=65388&t=1)
Opona w dotyku jest dość "lepka" i porównywalna z markowymi. Co prawda guma jest cierpliwa, ale warto wspomnieć, że "treadwear" Atlasów określono na poziomie 280, a trakcję jako A. Poprzednie opony (High Performer HS-3), których średnicę pomniejszyłem o blisko 1 cm na odcinku niecałych 10 tys. km i które pozwoliły mi kręcić chyba niezłe czasy w Kąkolewie, oznaczone były jako 240/AA. Szkoda, że nowa opona jest twardsza – mam nadzieję, że nie będzie przez to gorsza. Relacja z pierwszych wrażeń jutro ;).