Aktualizacja z pola bitwy
W czwartek wieczorem odebrałem samochód z warsztatu, i do dziś zrobiłem nim około 400 km. Niby wszystko gra...
Ale tylko "niby". Płyn chłodniczy zalany pod korek (przy bloku), samochód odpalony na wolnych obrotach elegancko się grzeje, chłodnica ciepła z góry. Po osiągnięciu odpowiedniej temperatury termostat się otwiera, płyn idzie w węże i grzeje chłodnicę. Co jakiś czas odpala się wentylator na 17 sekund. Samochód może tak pracować i wszystko gra.
Tak samo mam gdy jadę do pracy – około 30 km autostrad i dróg szybkiego ruchu. Wskazówka temperatury jest dokładnie w połowie, jak za dobrych czasów. Problem zaczyna się gdy zjeżdżam z trasy i mam do pokonania około 3 km w ruchu miejskim. Wskazówka lekko się dźwiga (lekko – nigdy nie przekracza 3/4 skali), ale tego na bank wcześniej nie było.
Ma ktoś jakiś pomysł co może być przyczyną takiego zachowania? Pęd powietrza na autostradzie dodatkowo chłodzi płyn, ale skąd lekkie grzanie w ruchu miejskim, skoro wszystko działa w porządku? Po ostudzeniu silnika ilość płynu się zgadza, jest go pod korek. Ogrzewanie przez cały czas działa tak jak powinno, niby absolutnie wszystko gra. Niestety nie jestem w stanie osiągnąć tego efektu na postoju obserwując zachowanie instalacji.
Mechanicy pozbyli się płynu chłodniczego w bloku silnika "wydmuchując" go kompresorem. Czy jest możliwe że zapieprzyli mi pompę wody (mającą półtora roku) marasem, i teraz nie ma wymaganej wydajności? Nic innego nie przychodzi mi do głowy...