Zrobiłem to chociaż straciłem już do tego zapał, ale stwierdziłem – albo teraz, albo nigdy. No więc padło na teraz.
Wygłuszenie obejmowało: podłogę, sufit, (drzwi to przy okazji), klapę i komorę koła zapasowego; troszkę tylne błotniki, kawałek ściany grodziowej. Do tego potem doszła maska i klapa bagażnika (to już tak z rozpędu...). Klucze użyte do rozbiórki to: 8 (do kołków), 10, 12, 14 i 17.
Demontaż rozpoczyna się od tego miejsca:

Znajdują się tam takie dwa kołki, które trzeba wyjąć:

podnosimy nieco tę klapkę do góry (tak ze 4mm) i ciągniemy do siebie (nie wyrwać jej!)

Pojawia się śrubka, którą należy odkręcić, za to na dole należy wyjąć kołek (trochę gimnastyki). Kolega pokazuje jego umiejscowienie.

Po wyjęciu tego kołka – trzeba odkręcić sam podłokietnik. Na wysokości ośki – znajduje się śruba (chyba 14) materiał jest na rzep. Wyjmujemy podłokietnik; a potem czeka nas wyjęcie boczka – zależnie od modelu – ale na 90% trzeba go po prostu szarpnąć do góry (uwaga na zwisającą osłonkę z blaszką! nie wyrwać jej przy okazji).
Kolejną rzeczą jest wyjęcie całej tylnej tapicerki – ten boczek przykrywa klips blokujący cała tapicerkę bagażnika, dlatego zaczynać należy od tego boczku. Odkręcamy śrubki (trzy sztuki), zdejmujemy plastikową osłonę, odkręcamy wszystko co widzimy. Tapicerka przymocowana jest na kołki wielorazowe (oczywiście najpierw pazurkami wysuwamy na 4-5mm środek a potem wyciągamy za CAŁOŚĆ, żeby nie urwać!).
Boczna osłona tapicerki w bagażniku – ta zaraz przy samych lampach wychodzi na szarpnięcie (warto zrobić to delikatnie ale stanowczo). Osłona na progu bagażnika też jest do wyszarpnięcia (kołki metalowe, wielorazowe). Troszkę delikatniej trzeba się zająć plastikami na słupkach – wszystkie wg jednej zasady: od góry podważyć (wsadzić palec, potem całą rękę i wysunąć u góry kołek – wyszarpnąć) a na dole jest plastikowy nosek, który wysuwamy do GÓRY – tak jak tutaj na zdjęciu:


Kołki te grube – wyciągać można taką metodą (jest bardzo skuteczna – aż się zam zdziwiłem niezmiernie):


Wykręcamy teraz wszystkie siedzenia. Tylna kanapa ma cztery śruby z przodu oraz z tyłu dwie. Czasem warto przesunąć kanapę przód/tył, żeby dostać się do tych śrub. Po zdemontowaniu (najłatwiej wystawić to przez bagażnik, bo ciężkie i nieporęczne) wygląda to tak (palce wskazują przykładowe miejsca mocowania kanapy):

Kolejne etapy demontażu:



Nie można zapomnieć o pasach bezpieczeństwa. Niestety – nie można zdemontować całości (za dużo roboty), dlatego należy odkręcić górne mocowania przednich pasów i zabezpieczyć. Tylne wykręcamy w całości. Przy wyłączaniu poduszek (SRS w fotelach) należy oczywiście zdjąć klemę – lepiej sobie ich nie zdetonować przypadkiem (żółte wtyczki i kable).
Wyjęcie plastików z kanału też nie jest skomplikowane – trzeba podważyć plastik pod hamulcem ręcznym (od strony bliżej silnika!), boczne śrubki i kołki plastików w nogach. Wyjmuje się ładnie cała – o ile zawczasu wykręcimy gałkę zmiany biegów (wykręca się ją absolutnie normalnie).
Po wyjęciu wszystkiego ze środka wygląda to mniej więcej tak:

Zabrałem się również za sufit – po zdemontowaniu lampek (podważamy „szkiełka” i odnajdujemy śrubki...) wykręceniu rączek i osłon przeciwsłonecznych oraz wyjęciu sześciu plastików na słupkach dach spadnie nam sam na głowę (może trzymać się rozpierając na uszczelkach).
Pod nim ukazuje się nam coś ciekawego:

Zdejmowanie tej cienkiej gąbki wkurzyło nas...
Trzeba ją było odrywać (ona jest samoprzylepna!) z użyciem noża tapicerskiego (odcinać niestety po kawałku) a potem przeszlifować albo grubym papierem ściernym (ok. 40) lub drucianą szczotką (łapki bolą)...


Potem zabezpieczamy szyby i inne miejsca, których nie chcemy wypryskać farbą. Uszczelki najprościej zakleić taśmą malarską (proste i bardzo skuteczne). Tak jak na zdjęciu:

Zdjęcie kokpitu to jest mordęga i zabójstwo więc został on zakryty dużą folią:


Oczywiście wszystko to, co ma być ochronione należy ochronić – polecam taśmę malarską oraz gazety – tanie i skuteczne.

Nie można zapomnieć o zaklejeniu wszelkich otworów, gdzie z powrotem mają wrócić śrubki albo kołki (a trochę tego jest niestety). Wszelkie złącza czy bezpieczniki też należy osłonić. Szkoda potem dłubania....
Jeśli są jakieś miejsca ewidentnie brudne – płyn i woda +szmatka (polecam prostą szmatkę z microfibry – ok. 4zł). Na koniec całość (razem z matami) zmywamy benzyną (rozpuszczalnik czy rozcieńczalnik benzynowy do farb).
I teraz przystępujemy do malowanka!
Zużyłem 5 litrów farby Noxudol 3100. Trzeba mieć kompresor, który daje spore ciśnienie (ok. 5-7 bar), przy zbyt małym ciśnieniu po prostu nie da się NIC zrobić. Farba wymaga i tak dolania wody, więc ja malowałem a kolega dolewał i mieszał poprzednią puszkę z następną, więc on „przyrządzał” rozwodnioną wersję farby a ja psikałem. Jednak jest jedno tzw. „ale” bo im więcej wody tym dłuuużej schnie.
Kilka fotek z zabawy w malarza:



No – i efekty:




Jutro ciąg dalszy....
Rano okazało się, że farba nie zdążyła wyschnąć – w nocy był nawet przymrozek a madzinka stała w garażu. Wyturlaliśmy ją więc na słońce...
Kilka fotek skąpanej w słońcu Madzi:



W oczekiwaniu na wyschnięcie wnętrza zabrałem się za „dodatki” – podmalowanie klapy silnika tą samą farbą:


najpierw wymycie, potem wyklejanie i oklejanie, żeby nie zamalować zbyt wiele...
Po pomalowaniu wygląda to tak:

Do tego pomalowałem za jednym zamachem blachę do której przytwierdzony jest komputer pokładowy (spoczywają na niej nogi pasażera – robi się tam puszka rezonansowa):

Następną pracą było przyklejenie z powrotem gąbczastych mat na sufit. Jej celem nie jest wygłuszenie (tak myślę) a przede wszystkim zapewnienie bilansu cieplnego. Podkleiłem ją również centymetrowym filcem (użyłem do tego kleju tapicerskiego):

W międzyczasie farba na podłodze zdążyła odpowiednio zastygnąć. Pozostawiłem zrobione przez siebie niegdyś filcowe wygłuszenie


Trzeba przy tym pamiętać, żeby filc nie wchodził na kanał środkowy oraz nie dochodził do brzegów auta (tak ze 3cm przed ścianką musi się kończyć). Inaczej są potem poważne problemy przy składaniu reszty (oryginalna wytłoczka podłogi oraz zatrzaski plastików).

Potem należy spokojnie zająć się podsufitką i resztą w kolejności odwrotnej do demontażu. Pasy tylne wkręcać należy w podłogę (na dole) dopiero po włożeniu siedziska kanapy! W ogóle kanapę montuje się dość prosto, chociaż można się przy tym namęczyć niemiłosiernie jak się nie uwzględni kilku elementów: podnieść siedziska, zwolnić dwa żółte zatrzaski i wysunąć oba siedziska, obalić oparcia na płask; przesunąć kanapę do tyłu i odkręcić 4 śruby; przesunąć kanapę do przodu (max) i będą kolejne dwie na tych wystających „prętach”; zanim się to zrobi trzeba szarpnąć do góry blachę przykrywającą dziurę między bagażnikiem a kanapą (jeśli się tego nie zrobi to będzie problem z wyjęciem kanapy – albo się przytrzaśnie palce, albo się zaklinuje). Kanapę najlepiej przez bagażnik wystawić (i to samo ze wstawieniem).

Rozłożenie Madzi do gołej blachy zajęło nam w dwie osoby dwie godziny 10 minut. Najwięcej zabrało przygotowanie do malowania – skrobanie sufitu, wyklejanie dziur taśmą, zasłanianie uszczelek itp. Samo malowanie zrobiłem w ok. 40 minut. Farba używana jest nie tylko do wygłuszania ale również jako środek antykorozyjny więc ewentualne zeskrobanie do gołego metalu nie jest problemem.
Wnioski – farba wysycha w 2 etapach. Pierwszy to odparowanie wody a drugie to wewnętrzna polimeryzacja (uzależniona od temperatury zewnętrznej), więc w tym momencie trudno o konkretne wnioski ale kilka od razu:
– drgania silnika (ryk) jak był tak pozostał
– absolutnie nie wiem, że mam tył, totalny brak odgłosów z bagażnika, który kiedyś huczał...
– czuje się zupełnie inne brzmienie w czasie jazdy. Wygłuszenie dachu zrobiło całkiem sporo! Przy 130 (jak oczywiście spuszczę na luz) słychać wyłącznie szum wiatru (szyby, słupek) i delikatny odgłos kół (choć mam bardzo głośne opony).
– jechałem dziś stówą po „gryzionym” asfalcie – od razu dostrzegłem różnicę – przedtem był od razu straszny huk a teraz delikatna różnica.
Było warto dokonać takiego dzieła. Gdybym miał cichy silnik – byłoby to rewelacyjne osiągnięcie... To będzie następna rzecz – „wanna”, nadkola przednie, ściana grodziowa...
Po latach dowiedziałem się, że wystarczyło wymienić siadniętą poduszkę zawieszenia silnika od rozrządu i byłby problem z głowy...

Ale nowy użytkownik jeździ teraz niezwykłą mazdą........